W tym roku wybranie wakacji zajęło nam dużo więcej czasu niż w zeszłym. Tak samo jak w roku ubiegłym korzystaliśmy z serwisu Fly.pl. Szukaliśmy i szukaliśmy… Już miał być rezerwowany Cypr, aż tu nagle wskoczyły oferty w dobrej cenie, przystępnej dla nas z Wysp Kanaryjskich a konkretnie z Teneryfy i Gran Canarii. Nie miałam pojęcia, którą wyspę wybrać. Nawet nie braliśmy pod uwagę tej destynacji. Zapytałam moją instakoleżankę Dominikę co wybrać, bo ona jest bardziej doświadczona w podróżowaniu. Poradziła mi, że jeżeli chcemy zwiedzać to poleca Teneryfę a jeśli chcemy wypocząć z dziećmi i ważna dla nas jest plaża i piasek to jednak lepsza będzie Gran Canaria. I tak idąc za jej radą podjęliśmy decyzję o rezerwacji wycieczki na Gran Canarię.
Zarezerwowaliśmy wycieczkę z opcją all inclusive. Miałam obawy na początku co do hotelu mimo iż miał dość dobre opinie w Internecie. W końcu były to tylko dwie gwiazdki. Zaryzykowaliśmy. Raz się żyje. Tym bardziej, że my nie musimy mieć luksusów. Dla nas liczy się aby było czysto i schludnie. Hotel ten z był stosunkowo daleko od plaży, ale mieliśmy zapewniony darmowy autobus na plażę i z powrotem. Dodam też, że wylot mieliśmy z lotniska Berlin Tegel gdyż stamtąd jest o wiele taniej. Opłacało się nam dojechać i jeszcze mieliśmy sporo pieniążków w kieszeni.
Jak zwykle gdy nadszedł czas wyjazdu pakowanie zostało na mojej głowie, bo mój kochany mąż fotografował wesele. O tym co spakowałam nie będę pisać teraz. Może spłodzę o tym innego posta.
Po nocnej jeździe dotarliśmy na lotnisko Tegel. Znajomy zawiózł nas na terminal A a tam się okazało, że lecimy z terminalu C. Było po trzeciej w nocy, więc spacer z dwójką dzieci nie był łatwy. Każdy kto był na tym lotnisku to wie jakie jest ono duże. Dodatkowo utrudniliśmy sobie życie nie biorąc ze sobą wózka, więc z niespełna trzylatką było to żółwie tempo. Niestety lotnisko mnie skutecznie zraziło. W roku ubiegłym lecieliśmy do Grecji z lotniska Berlin Schonenfeld. Tam rodziny z dziećmi traktowane były priorytetowo i szły bez kolejki przed odprawę, kontrolę bezpieczeństwa i bramę na pokład samolotu. Tu niestety staliśmy ze wszystkimi i trzeba było mieć oczy dookoła głowy w związku z tym jaki ruch tam panuje przez prawie całą dobę.
Po długim czasie stania w kolejkach w końcu udało się dotrzeć na pokład samolotu. Wystartowaliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem, ale samolot nadrobił ten czas i lądowaliśmy już zgodnie z planem.
Podchodząc do lądowania miałam bardzo mieszane uczucia. Szczerze to miałam ochotę płakać, kiedy z góry zobaczyłam wyspę. Goła sucha skała. Myślałam sobie: „ o mamusiu po co ja namawiałam na te Kanary”. Dopiero jak wysiedliśmy z samolotu i zobaczyłam pierwsze palmy to trochę się uspokoiłam. Wsiedliśmy do wyznaczonego autokaru i chwilę później jechaliśmy już w stronę Maspalomas. Po drodze jest mnóstwo plantacji bananów. Do samego Maspalomas jedzie się około trzydziestu minut. Potem jeszcze rozwożenie turystów po hotelach trwało kolejną godzinę, co doprowadziło Amelkę do wymiotów.
Nasz hotel był ostatnim przystankiem…niestety.
No ale w końcu dotarliśmy po pięciu godzinach w samolocie plus prawie półtorej w autokarze. Szybko się zameldowaliśmy, zanieśliśmy bagaże do pokoju i popędziliśmy na obiad, bo akurat w takiej porze dotarliśmy na miejsce. Na dzień dobry wielki plus dla Vista Oasis Bungalows za mega czyste i ładne apartamenty. Byłam mile zaskoczona. Drugi plus za bardzo dobre jedzenie i naprawdę duży wybór. Posiłki oczywiście w formie bufetu.
Jeżeli chodzi o apartamenty a właściwie to takie domki były jak już wcześniej wspomniałam bardzo czyste, schludne i ładnie urządzone. Nawet się śmiałam, że tak ładnej łazienki to ja w domu nie mam. Każdy domek składał się z salonu z aneksem kuchennym, sypialni, łazienki i tarasu, który u nas miał widok na sam ocean.
W hotelu codziennie odbywały się animacje dla dorosłych i dla dzieci. Zumba we wodzie, ćwiczenia, klaun dla dzieciaków, pokazy zwierząt, bingo, karaoke, mini disco itp. Siedząc w samym hotelu nie można było się nudzić.
Maspalomas to dość duże miasto. Oczywiście jest tam hotel przy hotelu. Wszędzie rosną palmy, kaktusy, oleandry oraz drzewa owocowe charakterystyczne dla tego regionu. Samo miasto ma dość rozrywek aby spokojnie zagospodarować sobie wakacje tak aby się nie nudzić. Jest latarnia morska a od niej ciągnie się piękna promenada wzdłuż wybrzeża oceanu Atlantyckiego. Z drugiej natomiast strony są piękne wydmy, które wyglądają jak pustynia. Obok wydm znajduje się rezerwat przyrody będący pod patronatem programu Natura2000. Są też ogrody botaniczne. Dla tych, których jednak bardziej interesują rozrywki niż przyroda istnieje mnóstwo knajpek, barów, klubów, sklepów. Jest też wesołe miasteczko z diabelskim młynem. Jeżeli ktoś się tam nudził to po prostu chyba sam nie potrafi sobie zorganizować czasu.
Upał też tam jakoś szczególnie nie przeszkadza bo większość dnia wieje tam delikatna bryza od oceanu. Mi przynajmniej nie przeszkadzał bo ja lubię ciepło.
Podsumowując cały wyjazd to jesteśmy bardzo zadowoleni. Jednak porównując te i poprzednie wakacje to ja jednak serce zostawiłam w Grecji. To chyba jest moje miejsce na ziemi. Jednak nie wykluczam powrotu na Kanary bo i tam jest piknie i mają swój niepowtarzalny klimat.
A jak Wasze wakacje? Gdzie lubicie podróżować?
- Wakacje na Kanarach- część II - Sierpień 17, 2018
- Wakacje na kanarach 😏 - Sierpień 10, 2018
- 😊 Freebies & Reviews: recenzja wygranych butów 😎 - Lipiec 9, 2018
- Aliexpress Freebies & Reviews – jak grać? - Czerwiec 29, 2018
- Jak uparty osioł doprowadził mnie do palpitacji serca 😓 - Czerwiec 17, 2018
- 😍 Truskawkowe super orzeźwienie – koktajl truskawkowy - Czerwiec 7, 2018
- Moja skromna lista życzeń na Dzień matki - Maj 25, 2018
- Dlaczego ze mnie dupa a nie blogerka? - Maj 17, 2018
- Pyszności po wietnamsku - Maj 8, 2018
- Udało się! Jak odpieluchować dziecko w tydzień - Kwiecień 29, 2018
Skomentuj